piątek, 4 grudnia 2015

Andrzej Sowa – Ocalony. Ćpunk w kościele


Warto od czasu do czasu obejrzeć telewizję śniadaniową, bo pomiędzy historiami: jak uprać skarpetki, a ile wydać na święta, można znaleźć i takie perełki, jak prezentacje ciekawych książek. W dodatku polskich autorów. W innym wypadku, ta książka nigdy by do mnie nie trafiła. Chociaż i tak upłynęło sporo wody w Wiśle zanim do niej zasiadłem. A jak już zasiadłem to z gorącym cydrem w ulubionej kawiarni i buchnąłem połowę na raz. Reszta była formalnością i to w mgnieniu oka.

Andrzej „Kogut” Sowa ponad dwadzieścia lat temu był wokalistą grupy Maria Nefeli, z którą to dostał nagrodę na festiwalu w Jarocinie. Zespół z tak zwaną ciężką muzyką, której osobiście na co dzień nie słucham, ale która ma rzesze swoich fanów. I ten owy zespół z rozpisanym przepisem na sukces dla „Koguta” nie stanowił takiej wartości jak coś mu bardziej bliskiego – alkohol i narkotyki. Historia dobrze znana: osiągnąć szczyt, spaść poniżej dna i jakoś stamtąd wyjść. Proste słowa, ale w życiu Andrzeja Sowy oznaczały tragiczne i bolesne przeżycia.

niedziela, 22 listopada 2015

Gong Ji-Young – Nasze szczęśliwe czasy


Tym razem literacka nuta skierowała mnie na rynek azjatycki, a dokładniej do koreańskiej autorki, która podobno jest nagradzaną i bardzo dobrą pisarką. Nigdy wcześniej nie czytałem nic z tamtego rejonu świata, dlatego zamarzyłem sobie przenosiny do tak bardzo innej, kulturalnie, obyczajowo i klimatycznie ziemi. Od razu zobaczyłem siebie albo na zielonej prowincji otoczonej plantacjami ryżu lub w nowoczesnym technologicznie i pokrytym szczelnie smogiem dynamicznym mieście. Wyczuwałem inny smak powietrza, szeroką gamę ostrych zapachów i miliony mijających mnie skośnookich mieszkańców. Czy tam właśnie się znalazłem?

Do „Naszych szczęśliwych czasów” podchodziłem kilkukrotnie. Nie tylko ze względu na względny brak czasu lecz również na poziom ciekawości bijący ze słów pani Gong. Nawet nudząc się w samolocie nie mogłem się zmusić do dłuższego czytania niż 20 minut. Czy książka jest nudna? Ciężko to stwierdzić i wcale tak nie powiem. Jest zupełnie inna, wręcz czułem, że napisana przez autora z dalekiego kraju, dla mnie obcego.

niedziela, 4 października 2015

Halina Birenbaum – Nadzieja umiera ostatnia. Wyprawa w przeszłość


Zwykle czyta się książki nasączone historiami ludzi, których dotykają wspaniałe przygody, górnolotne emocje często pomieszane z osobistymi dramatami i tragediami ściskającymi gardło czytających. Najczęściej jednak jest to fikcja. Coś co autor wytwarza w swoim umyśle, przekazuje i doświadcza obrazując swoje wyobrażenia. Często też poparta własnymi przeżyciami i swoim życiem.

Lubimy brnąć w takie książki. Wchodzimy w czyjąś skórę, drażnimy się z czyimś lękiem, patrzymy na łzy i rozpacz z boku. Oglądamy z równą chęcią radość i największe rozkosze, utożsamiając siebie w podobnych sytuacjach. Ale nadal tkwimy w literackiej nieprawdzie. Jak najbardziej realnej, lecz zamkniętej w papierowej oprawie. Czy z trudem przyjdzie mi „ocenić” książkę Pani Haliny Birenbaum? Jak to zrobić, gdy po jej przeczytaniu najchętniej zaszufladkowałbym ją w gatunku science-fiction? Mierzę się z paradoksem, który chce mnie przekonać, że ta książka jest „wymyśloną prawdą”. A jest tylko prawdą.

niedziela, 13 września 2015

Emily Giffin – Coś niebieskiego


Książkę można wymęczyć na kilka sposobów. Czytać po kawałku w nierównych odstępach czasu, traktując każdy rozdział jako początek; w ogóle nie czytać i myśleć, że pozbyłem się problemu, ale nadal zastanawiając się – może jednak; lub wyłączyć się z rzeczywistości w wolną niedzielę i czytać do bólu. A nóż widelec, może mnie wciągnie...

„Coś niebieskiego” przeleżało 1,5 miesiąca domagając się zakończenia historii z romansem w tle. Niestety złe wrażenie wywołane przez pierwszą część, negatywnie również nastawiło mnie do niby lepszej połowy sagi. Czytałem, czytałem, częściej raczej myśląc (nuuuda), niż skupiając się na samej treści. Sam do końca nie mogę się przekonać czy zmieniłem zdanie o atrakcyjności powieści. Nie, nie zmieniłem, książka nadal pozostanie mi w pamięci jako – z lekka to określę – mało konkretna. Dorzucę malutkie ALE, które jak lew bronić będzie niezwykłego przekonania, które po raz pierwszy dotknęło mnie w zazwyczaj mało dostrzeganym przeze mnie morale: Życie od nowa to nie fikcja.

wtorek, 28 lipca 2015

Emily Giffin – Coś pożyczonego


Długo, długo, długo nie czytałem. Życie. Jest tak samo skomplikowane jak historie w opowieściach, które czytam. Ale nie ważne. „Coś pożyczonego” to książka, a jakże pożyczona, ale nie jako taka zwykła kupa papieru. Dana z pewnego rodzaju namaszczeniem. Madziu, wspomnę Cię po raz pierwszy jako mojego głównego dilera książkowego – naturalnie dzięki za wszystkie tytuły, które już do mnie trafiły, i które zapewne jeszcze przede mną. O co chodzi z tym błogosławieństwem? Otóż, podobno będę pierwszą osobą, której ta książka mogłaby się nie spodobać (czy tak było, zapraszam poniżej).

Po przeczytaniu trzech opasłych tomów Greya, miałem nadzieję na zupełną zmianę gatunkową, a tu przeznaczony mi był kolejny romans. Na dodatek właśnie teraz się załamałem. Postanowiłem przerolować Wikipedię, żeby sprawdzić jak dokładnie klasyfikowana jest ta książka, no i z jednej strony ciekawostka, z drugiej potwierdzenie dlaczego nie chciałem jej czytać. „Coś pożyczonego” to powieść chick lit, czyli odmiana literatury tworzona przez kobiety i dla kobiet (słówko głównie wcale mnie nie pociesza). No dobra..., ale przecież: OBYKSIĄŻKA!

sobota, 18 lipca 2015

Pierwsze urodziny bloga - obyksiążka


Rok temu rozpoczęła się bardzo przyjemna wędrówka, która uświadomiła mi, że robienie czegoś tylko i wyłącznie dla własnej satysfakcji rozwija jak nic na świecie, a przy okazji pogłębia nieznane dotąd horyzonty. Czytanie książek wciąga najbardziej w momentach, gdy jest Ci źle – wtedy czytasz tragiczne historie, albo gdy masz na wszystko wywalone i leżysz pod gruszką patrząc w niebo – wtedy czytasz mroczny kryminał, podejrzewając nawet biegające między nogami kury o tajemnicze zbrodnie, no albo w każdym innym czasie, gdy już wiesz, że po prostu chcesz i musisz przeznaczyć krótkie 5 minut na kilka stron jakiejkolwiek powieści, albo chociaż opowieści.

środa, 24 czerwca 2015

E. L. James – Nowe oblicza Greya


Przygoda z Greyem zakończona. Jaka była? Przed napisaniem tego wpisu przejrzałem kilka blogowych recenzji wysnuwając niezrozumiałe wnioski. Opowieść o Greyu jest nudna, przerysowana, a autorka zmarnowała czas na jej pisanie, bo mogła to zrobić lepiej, ale po prostu się do tego nie nadawała. Zupełnie nie rozumiem takiego podejścia. Domyślam się, że coś co osiągnęło spektakularny sukces musi zostać zjechane z góry do dołu, bo w jaki inny sposób można zwrócić uwagę na krótki tekst publikowany na domowych blogach.

Odcinam się od tego zupełnie, głośno i wyraźnie mówiąc, że E.L. James stworzyła arcyciekawą historię, zabierając niejednego czytelnika na kilkanaście godzin do niczym zmąconego świata wyobrażeń i fantazji.

Dla jednych było to podglądanie życia erotycznego bohaterów, dla innych zanurzenie się w bogatym świecie, a dla tych ostatnich rozpracowywanie zachowań, które dyktują emocje.

czwartek, 11 czerwca 2015

Bieg firmowy w Warszawie – 13 czerwca 2015


Warto robić coś bez zastanowienia. W przypływie chwili powiedzieć „tak” i dopiero wtedy martwić się jak. Moje zgłoszenie do biegu, który sam częściej określałem jako maraton, tak poważniej brzmi, ograniczyło się do wpisania na listę i oczekiwania na start. Dystans: 4,2 km. Co to jest, każdy głupi tyle przebiegnie. To prawda, można, ale bez jakiegokolwiek przygotowania trzeba pamiętać, żeby swoje płuca mocna przywiązać. Mogą zostać daleko w tyle.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

E. L. James – Ciemniejsza strona Greya


Ciemniejsza strona Greya jako tytuł może dawać sporo do myślenia. To znaczy, że będzie on bardziej mroczny, tajemniczy, a nade wszystko seksualnie perwersyjny? Oczekiwania najłatwiej jest rozwiewać i mam wrażenie, że książka to zrobiła. Na czym miałaby polegać owa ciemniejszość? Nie w posuwaniu się w coraz to dziwniejsze odchyły głównego bohatera, ale zagłębianie się, wręcz powolne wkręcanie w tajemnice każdej z pięćdziesięciu odcieni jego osobowości. Ale to tylko moje wrażenie.

Świat Christiana Greya, człowieka bogatego, władczego i mającego wszelkie atrybuty ideału jest bardzo absorbujący. Dla wszystkich, co go nie znają. Dla Anastasii Steel priorytetem jest co innego. Pierwszy raz doświadcza uczuć, które pokazują jej jak życie może być piękne. Jak można wpływać na drugiego człowieka oraz jaką to niesie ze sobą moc. I odpowiedzialność. Ana Steel podejmuje, no właśnie co: walkę, wyzwanie, a może szansę? Nic z tych rzeczy. Otwiera się na coś, co jest tak naturalne, że czasem bardzo odległe. Dzieli się i uczy, zarówno siebie jak i Christiana miłości.

środa, 27 maja 2015

E. L. James – Pięćdziesiąt twarzy Greya


Żeby rozpocząć opis książki idealnej, a opowieść o Christianie Greyu zapewne nadal okupuje pierwsze miejsce w świadomości milionów czytelników, trzeba przeżywać jedno z dwóch uczuć. Wściekłość, że nie jest się pełnym pożądania miliarderem lub namiętność i bliską ekstazę, którą wywołuje każde następne słowo wplecione w 600 stronicowy tekst. Powieść erotyczna to dzieło intymne, wobec którego najłatwiej wyciągnąć tabliczkę z napisem „Stop! mnie tu nie było”, a w rzeczywistości krzyczeć „chcę więcej, bo ciągle mi mało”.

Szum wobec książki w ogóle mnie nie przekonywał, film przeszedł obojętnie obok kąśliwych i filuternych żartów, a dominacja odległego lecz jakże realnego świata dopadła mnie niespodziewanym susem niewzruszonego przypadku.

niedziela, 24 maja 2015

Eurovision Song Contest 2015 – Vienna, Austria


Konkurs Piosenki Eurowizji to wydarzenie muzyczne, które swoim rozmachem i popularnością z łatwością może przebić wszystkie festiwale i konkursy na świecie, poczynając od lokalnych zmagań, po blichtrujące nagrody Grammy. Eurowizja jest nasza, europejska, i z całą stanowczością mogę stwierdzić, że bardziej profesjonalnej, unikatowej, emocjonującej i zbliżającej imprezy nie sposób znaleźć. No chyba, że przeniesiemy się na grunt sportowy. Nic nie zmienia jednak faktu, że Eurowizja wyznacza najwyższe standardy. Jakie?

Konkurs w tym roku obchodził jubileusz 60-lecia i choć mimo, że jestem jego fanem od lat kilku, zdążyłem zauważyć najważniejsze zmiany. Rok za rokiem gospodarzem występujących artystów jest inny kraj, w zależności od zwycięzcy poprzedniej edycji. Niezależnie od miejsca, poziom organizacji wspina się na kolejne szczyty zachwycając aranżacją sceny, świateł i dźwięku. Cała koncepcja pod jakim mottem konkurs będzie realizowany siedzi w głowie fascynujących, kreatywnych ludzi z nieograniczoną wyobraźnią. Za każdym razem mogę podziwiać coś nowego, nieodkrytego, za sprawą postępującej technologii, a nade wszystko kreacji muzycznych, których oryginalność nie ma końca.

wtorek, 19 maja 2015

Wybory prezydenckie 2015 – jak głosować?


Gdyby procentowo określić ważność pojedynczego głosu w wyborach, z trudnością można by załapać się na setną część wyniku. Po co głosować skoro nie ma się najmniejszego wpływu na rezultat? W takiej chwili wszyscy „obowiązkowi” obywatele wyliczają różne nakazy społeczne świadczące o dużej sile przebicia idącej w milionach takich małych głosów. Czy oscylująca w granicach 50% frekwencja to sukces czy porażka demokracji?

Nie sposób odpowiedzieć na pytanie, które dla każdego ma inną odpowiedź. 50% oznacza, że połowa osób z różnych przyczyn nie poszła do urn w niedzielę. Część nie miała swojego kandydata, część odcina się od polityki, inni  znowu nie wierzą, że to coś zmieni, a jeszcze innym po prostu się nie chciało. Są pewnie i tacy, którzy nie kojarzą wyborów z realnym, przyziemnym dniem dzisiejszym. Dlatego nie głosują.

wtorek, 12 maja 2015

Cheryl Strayed – Dzika droga. Jak odnalazłam siebie


Uwielbiam przypadki, spokojnie, nie te gramatyczne, bo te po prostu są i być muszą. Przypadki, czyli coś czego się nie planuje, a co nagle pojawia się na horyzoncie i zmienia najbliższe pięć minut lub kilka tygodni. „Dziką drogę” kupiłem jakieś trzy miesiące temu, parędziesiąt kilometrów od najbliższej księgarni i w końcu teraz doczekała się zgłębienia. Jej czytanie rozwlekło się również w czasie. Książka choćby była nudna jak czekanie w aptece po leki, zawsze przekonuje mnie historią na sam koniec. Czy powieść Cheryl Strayed jest nudna? W żadnym wypadku.

„Dzika droga” miała być dla mnie klonem. Klonem innej opowieści o autsajderze marzącym o odosobnieniu i spokoju. Mojej ulubionej książki, której jeszcze nie przeczytałem. Jak ją przeczytam i opiszę, to powiem, która to. Tu jednak mamy doczynienia ze zmaganiami przedstawionym z punktu widzenia kobiety. Czy są inne niż u mężczyzn? Naturalnie, że nie.

piątek, 24 kwietnia 2015

Po filmie #5 Markus Zusak – Złodziejka książek


Po raz kolejny pochylam się nad bestsellerem, którego nie przeczytam, ale zapoznam się z jego ekranizacją i będę mógł się zaliczyć do elitarnego grona: „też znam tą historię”. Książka Zusaka przetoczyła się kilka miesięcy temu po wszystkich blogach czytelniczych, wywołując donośne „ochy i achy”. Kiedy ostatnio dodałem komentarz pod niezbyt pozytywną recenzją na temat innej książki, wyrażając zdziwienie, że paradoksem jest zabieranie się za powieść, której od początku nie chcę się przeczytać (mianowicie: jednak „coś” ta książka ma) i otrzymałem odpowiedź – „jak każdy bestseller”, zrozumiałem że książki czyta się dla dwóch powodów. Dla historii w nich zawartych i dla samego czytania, cokolwiek by to nie oznaczało.

„Złodziejka książek” to opowieść o Liesel, młodej Niemce wysłanej do rodziny zastępczej, osamotnionej i zagubionej w czasach II wojny światowej. Dziewięcioletnia dziewczynka musi dorastać w nowym otoczeniu, stworzyć rodzinę. Zostaje zmuszona by do obcych ludzi mówić mamo i papo. Na dodatek mierzy się z rówieśnikami, swoim niewykształceniem i rodzącą się miłością do książek. A wszystko to na zmianę z niemiecką propagandą, biciem niewinnych ludzi przez żołnierzy i cyklicznymi wybuchami bomb.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Wojciech Cejrowski – Rio Anaconda


Oj, męczyłem się z tą książką, męczyłem. Najpierw przeleżała na stole kilka tygodni, tylko po to, by w końcu ją połknąć w jakieś 3 dni. Gruba, dziwnie ciężka, a i treść zupełnie nowa. To moja pierwsza książka podróżnicza, którą zresztą dostałem na wymianę, co oznacza, że wcale jej nie chciałem. Druga kwestia, autor. Wojciecha Cejrowskiego znam z serii telewizyjnych podróży do dzikich ziem, jego niebanalny, oryginalny i bezpośredni styl bycia. Do tej pory miałem do niego sympatię. Kiedy zacząłem czytać „Rio”, wkurzał mnie z każdą stroną.

Nuda, nuda, ja wszystko wiem, nuda, ja wszystko widziałem, nuda, ze wszystkim sobie poradzę, nuda, niczego się nie boję, nuda. Takie były moje pierwsze wrażenia. Wydawało mi się, że czytam jakąś telenowelę, gdy najbardziej sensacyjnym momentem książki staje się wpadanie w błoto po raz trzeci. A sam autor im dalej odchodził od cywilizacji, tym czuł się lepiej. Ok, ale negowanie i atakowanie wszystkiego co zostaje za mną, a wychwalanie dzikości przyrody i ludzi oraz nieznanego wprawiało mnie w irytację. Dochodziłem do wniosku, że skoro ci u nas tak źle (w świecie materializmu i konsumpcjonizmu), to do widzenia i zostań sobie w buszu!

sobota, 11 kwietnia 2015

Po filmie #4 Jane Wilde Hawking – Travelling to Infinity: My Life with Stephen (Teoria Wszystkiego)


Nie wiem dlaczego nie słyszałem o tym filmie. Naturalnie o samym Stephenie Hawkingu kilka informacji do mnie dotarło. Wybitny astrofizyk, kosmolog i fizyk teoretyk cierpiący na stwardnienie zanikowe boczne, które spowodowało paraliż większości ciała. Tak głosi Wikipedia. A mimo to, jego genialny mózg pracował przez wiele lat i stworzył coś, czego do końca sam, będąc w pełni sprawnym nie zrozumiem. Jakie było jego życie? To właśnie przedstawia film.

Cała historia opowiedziana jest z poziomu jego pierwszej, byłej już żony. W skrócie, to skoncentrowany opis miłości, która odkryła w sobie kolejny fenomen ukazany w dwójce tych ludzi. Jane poznaje Stephena na studiach kiedy jest jeszcze zupełnie zdrowy. Wychodzi za niego, gdy już wie, że choruje i za chwilę wręcz ma umrzeć. Czy to była litość? Zabij mnie losie, bo nie uwierzysz, ale przez cały film nie odniosłem najmniejszego wrażenia, że uczucie jakim go darzyła, było choć trochę udawane, wymuszone lub nieprawdziwe.

piątek, 27 marca 2015

Pożegnanie z Glee!


Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Przerost fenomenalności nad treścią sprowadza najlepsze dzieło artystyczne do wielkiego upadku. Lub po prostu trzeba wiedzieć kiedy usunąć się ze sceny będąc jeszcze na szczycie, albo kiedy wiadomo, że szczyt jest już nieosiągalny lub najzwyczajniej w świecie się oddala. Tak jest z książkami, filmami, serialami i wszystkim, co związane ze szklanym ekranem lub zwykłym odbiorem artystycznym. Jedne rzeczy zwykle zaczynają nas nudzić, inne przekształcają się w klasyki, a inne w gnioty, które po jakimś czasie również zaczynamy traktować jak swego rodzaju wyznaczniki standardu.

Seriale oglądają wszyscy, bez względu na wiek, płeć czy sposób myślenia. Mogą to być południowoamerykańskie telenowele, polskie tasiemce, czy wyszukane produkcje z różnych zakątków świata. Tematy również zahaczają o wszelkie bieguny życia. Wątki miłosne, świat przestępczy, religia, muzyka, taniec, wojna, fantastyka, kosmos, codzienne życie i co tylko twórcy wpadnie akurat do głowy. Każdy temat jest dobry i każdy znajdzie swojego odbiorcę.

wtorek, 24 marca 2015

Cecelia Ahern – PS Kocham Cię


Ruszyć naprzód po stracie ukochanej osoby jest niewyobrażenie ciężko, beż różnicy czy ma się lat dziesięć, czterdzieści, czy sto. Holly Kennedy po krótkim, ale szczęśliwym i wypełnionym ogromem miłości małżeństwie, w wyniku choroby traci swojego męża – Gerrego. Po jego śmierci zamyka się w ich niegdyś wspólnym domu i wypłakuje sobie oczy z tęsknoty. Nie pomaga nic: rodzina ani przyjaciele, na których wsparcie Holly może liczyć w każdej sekundzie życia.

Aż do momentu jednej z rozmów ze swoją mamą. Holly dowiaduje się, że jej zmarły mąż zostawił dla niej list opatrzony napisem „Lista”. Okazuję się, że Gerry dotrzymał niegdyś danego w żartach żonie słowa o zrobieniu listy, dzięki której będzie ona mogła sobie bez niego poradzić. Listy stają się motorem napędowym, aby przestać chować się w domu, a zacząć sobie jakoś radzić.

czwartek, 12 marca 2015

Gayle Forman – Wróć, jeśli pamiętasz


Po przeczytaniu pierwszej części historii Mii i Adama byłem zachwycony rodzajem podjętych wydarzeń. Tragedia, która dotknęła główną bohaterkę i wszystkie osoby, które miały coś z nią wspólnego, chociaż na chwilę otworzyła oczy i umysł na problem „zniknięcia” człowieka z tego świata. Bo przecież żyjemy i jeśli cieszymy się życiem lub mamy ciągłą nadzieję na zmiany na lepsze, nie myślimy i nie zastanawiamy się jak to by było, gdybyśmy kogoś stracili, a tym bardziej, jak zareaguje świat na nasze zniknięcie. Nigdy nie będziemy pewni reakcji.

„Wróć, jeśli pamiętasz” to opis świata i tych właśnie reakcji, które stają się faktem. Nie można cofnąć śmierci, a to, co się wydarzyło trzeba przyjąć i dostosować wszystko, by z tym żyć. Adam, który w pierwszym tomie gorąco dopingował Mii w walce o pozostanie, ba, o podjęcie samej decyzji o pozostaniu, składał różne obietnice i deklaracje, które często mówi się bez opamiętania. W sytuacjach dramatycznych nie rozważa się, że kiedyś trzeba będzie się z nich rozliczyć.

niedziela, 8 marca 2015

Federico Moccia – Trzy metry nad niebem


Na tle słonecznych Włoch Federico Moccia swoim piórem pisze historię o dwóch różnych światach. Babi jest ułożoną dziewczyną z dobrego domu, a jej los dramatycznie się zmienia, gdy pewnego poranka w drodze do szkoły zaczepia ją Step - gwałtowny, porywczy chłopak, którego życie składa się z ulicznych bijatyk i szybkiej jazdy na motorze. I jak w książkach dla młodzieży przystało, mimo różnych środowisk, charakterów bohaterów i naturalnie wynikających przeciwności losu, autor obdarzył tych młodych ludzi gorącym uczuciem, które zmienia ich oboje.

Moccia pisze lekkim językiem idealnie dopasowanym dla nastolatków, a mimo to początkowe strony były dla mnie niezrozumiałe, traciłam w nich wątek i do dzisiejszego dnia nie mam pojęcia, co przedstawiały. Na szczęście to tylko początek... po jego przebrnięciu, zatopiłam się w tę historię bez pamięci. Narrator nie skupił się na opisywaniu wydarzeń z perspektywy tylko jednego bohatera, wręcz przeciwnie, jesteśmy raz z Babi, kiedy przyzwoicie siedzi na lekcji w klasie, a raz ze Step’em, kiedy uczestniczy w nielegalnych wyścigach. To pozwala nam na lepsze poznanie postaci, ich odmienności, a w szczególności tajemnicy Step’a.

piątek, 6 marca 2015

Regina Brett – Bóg zawsze znajdzie ci pracę


Jeszcze kiedy niedawno szukałem pracy, a ta książka była w bestsellerach w Empiku, odwracałem od niej wzrok i denerwowałem na sam tytuł. Rzeczywistość, a łatwość tego zdania. Nie ma nic prostszego w szukaniu pracy jak mieć pewność, że Bóg zrobi to za nas. Bo jak to można sobie wyobrazić? Skoro tak, to przestaję czytać gazety, rolować ogłoszenia w internecie i rozpytywać znajomych o wolnych wakatach, tylko siadam wygodnie w fotelu i czekam na nieznajomy telefon z propozycją pracy. Jeśli są takie przypadki, to chapeau bas!

Później postanowiłem, że ją przeczytam jak już znajdę pracę, by delektować się tym, że ten problem już mnie nie dotyczy. W chwili słabości jednak zajrzałem internetowo do fragmentu i uznałem, że jednak książka będzie w stanie mnie pocieszyć po wielokrotnych próbach bezowocnego rozsyłania CV. Naturalnie zweryfikowała to rzeczywistość i 361 stron połknąłem w niemiłosiernym braku czasu po dwóch miesiącach w mojej nowej pracy.

wtorek, 24 lutego 2015

42 do szczęścia – zacznij działać!


Uważasz, że nie masz czasu, możliwości i ochoty na zrobienie czegoś dla siebie, a tym bardziej dla innych? Pewnie masz rację, bo codzienne obowiązki zalegają w Twojej głowie, a masa problemów, z którymi musisz się zmierzyć jutro, dziś i wczoraj spędzają Ci sen z powiek. Nikt nie mówi, że masz się zmuszać, a tym bardziej przekonywać do robienia dobrych rzeczy, do zmieniania świata. A to wcale nie oznacza, że musisz być laureatem Nagrody Nobla. Zmień swój mały świat, siebie i pokaż rodzinie, znajomym, że skoro Ty mogłeś, mogą i oni. Wesprzyj akcję 42 do szczęścia!

O co w tym chodzi? To proste. Projekt ruszył dwa lata temu w Krakowie jako pomysł kilku znajomych, którzy lubili biegać. Brali udział w maratonach i w przypływie chwili postanowili, że skoro już biegną, to mogą zrobić przy okazji coś fajnego i komuś pomóc.

piątek, 20 lutego 2015

Po filmie #3 Chad Kultgen – Men, Women and Children


Nuda, nuda, nuda. Pierwsze wrażenie, od którego wiele zależy. I taki jest początek tego filmu... później zresztą też. To nie jest opowieść akcji, romantycznej przypadkowej miłości czy o serii zabójstw w metrze o wielorakich motywach. Nudne jest po prostu życie. Tak jak to przedstawiono w tym filmie. Ciągnie się, historia nie ma polotu, wielu uśmiechów i na co dzień nie daje wielu powodów do zwyczajnego zadowolenia lub głębokiego oddechu, a tym bardziej satysfakcji.

I niech nikt nie zaprzecza, że w rzeczywistości jest inaczej. Oczywiście, każdy prowadzi bujne życie rodzinne, rozwija się zawodowo, wieczorami uprawia pasje, a w weekendy hula po imprezach. Zazwyczaj wiele ludzkich dni jest do bani i ciągną się jak flaki z olejem. Naturalnie nikt tego nie potwierdzi, bo w oczach sąsiadów, znajomych i żony żyjemy w idealnym świecie, niczego nam nie brakuje, a codzienne narzekania muszą tylko potwierdzić regułę.

I tak się brnie przez kolejne minuty produkcji, szukając większego, tajemniczego przesłania. Film dla tych, którzy rozmyślają, a książka dla tych, co mają dodatkowy czas na owe rozmyślania.

środa, 18 lutego 2015

Robert Galbraith – Wołanie kukułki


Minęło naprawdę sporo czasu od przeczytania ostatniej książki, dlatego z utęsknieniem czekałem na chwilę oceny „Wołania kukułki” z racji rozciągnięcia w tygodniach kartkowania tego świetnego kryminału. Tak! Bezapelacyjnie potwierdzam, że pierwsza część przygód detektywa Strike’a jest tak samo rewelacyjna jak jego kontynuacja w „Jedwabniku”. Galbraith uwielbia pomieszanie z poplątaniem i nie daje się domyślać rozwiązania, aż do samego końca powieści. To tak samo irytujące, jak i wzbudzające fascynację, co potwierdza ogromne zainteresowanie książkami mistrzyni pisania – J.K. Rowling.

Cormoran Strike to prywatny detektyw, który ze względu na życiowe problemy zdrowotne (w wojsku stracił jedną nogę), znalazł sobie zajęcie najbardziej podobne do swoich upodobań. Nie odnosił sukcesów i nie miał solidnej bazy klientów, do momentu gdy zainteresował się nim brat znanej supermodelki chcący wyjaśnić przyczyny niewyjaśnionej do końca śmierci jego siostry, Luli Landry. Strike’owi pomogły rodzinne powiązania ze znanym rockmenem, którego był synem. Synem, który stręczył od bogactwa i popularności swojego ojca, jego nonszalancji i rozrywkowego stylu życia. Odrzucał pomoc, a nawet odcinał się i potępiał swoje pochodzenie, które traktował wyłącznie jako przypadek losu.

niedziela, 1 lutego 2015

Po filmie #2: J.R.R. Tolkien - Hobbit: Bitwa Pięciu Armii


Mimo, że premiera filmu odbyła się już ponad miesiąc temu, cały czas w głowie chodziła mi myśl o wskoczeniu na kinowy fotel i przeniesieniu się na ponad dwie godziny w fantastyczny świat tolkienowskiego Śródziemia. „Władca Pierścieni” stanowił rewelacyjną opowieść, która wkradła się w teraźniejszy świat, więc i „Hobbit” musiał zyskać w oczach fanów. Obie historie powstały na bajecznej bazie w wyobraźni autora sto lat temu. Nikt nie zachwycałby się Bagginsem, Galadrielą i Sauronem, gdyby nie tysiące papierowych stron.

niedziela, 25 stycznia 2015

Piotr Gąsiorowski – Wybaczyć Bogu


Tej książki nie miałem w planach, nigdy o niej nie słyszałem, a tym bardziej nie szukałbym jej z powodu polskiego autorstwa. Nadszedł ten dzień, w którym znów przełamuję klątwę, że to co polskie, też jest dobre. Zresztą historia oparta na prawdziwych doświadczeniach, a i prowokujący tytuł, z którym chciałem się zmierzyć. Książka z przypadku musi być dobra, opis na okładce sugeruje, że czytając zdetonuję bombę tabu zamkniętą w artystycznym pudełku.

„Wybaczyć Bogu” to opowieść polskiego pastora, którego jak miliony ludzi na całym świecie dotyka nieszczęście. Jak wszyscy zadaje sobie pytanie: dlaczego? i w jednej chwili poddaje w wątpliwość swoje uporządkowane, wysoko ułożone myślenie o Bogu, którego traktował jako przyjaciela, który nigdy go nie zawiedzie. Czy Bóg może kogokolwiek zawieść? Jeśli zadajemy sobie takie pytanie, to powinniśmy poważnie pomyśleć o swojej wierze. Bo czy ktoś, kto może nas zranić, może nazywać się naszym przyjacielem?

piątek, 16 stycznia 2015

Po filmie #1: Gillian Flynn - Zaginiona Dziewczyna


Ostatni brak czasu nie pozwala mi na częste zaglądanie do książek. Czytanie staje się wielkim luksusem, który trzeba drastycznie wyrywać ze szponów nieobliczalnej codzienności. Z drugiej strony, poświęcenie ponad dwóch godzin na oglądanie filmu, w zamian dałoby możliwość przewertowania kilkudziesięciu stron powieści. Jednym słowem – lenistwo, ale jest w tym i plus. Książki znajdują się jakby o poziom wyżej w hierarchii kultury, bo wymagają większego zaangażowania.

niedziela, 4 stycznia 2015

Erin Duffy – Diablica z Wall Street


Po ogromnym sukcesie “Wilka z Wall Street” moje zainteresowanie tego typu książkami, opisującymi autentyczne historie najwyższego szczebla w finansach wzrosło o kolejne 100%. „Diablica” kręciła się po moim uchu już od października, wyczekując odpowiedniego momentu, w którym wreszcie zatęsknię za wielkimi pieniędzmi. Obawiałem się, że Erin Duffy zdubluje przedstawioną przez Belforta namiastkę bogatego, bezwzględnego życia. Wręcz na to liczyłem.