Na tle
słonecznych Włoch Federico Moccia swoim piórem pisze historię o dwóch różnych
światach. Babi jest ułożoną dziewczyną z dobrego domu, a jej los dramatycznie
się zmienia, gdy pewnego poranka w drodze do szkoły zaczepia ją Step - gwałtowny,
porywczy chłopak, którego życie składa się z ulicznych bijatyk i szybkiej jazdy
na motorze. I jak w książkach dla młodzieży przystało, mimo różnych środowisk,
charakterów bohaterów i naturalnie wynikających przeciwności losu, autor
obdarzył tych młodych ludzi gorącym uczuciem, które zmienia ich oboje.
Moccia pisze lekkim językiem
idealnie dopasowanym dla nastolatków, a mimo to początkowe strony były dla mnie
niezrozumiałe, traciłam w nich wątek i do dzisiejszego dnia nie mam pojęcia, co
przedstawiały. Na szczęście to tylko początek... po jego przebrnięciu, zatopiłam
się w tę historię bez pamięci. Narrator nie skupił się na opisywaniu wydarzeń z
perspektywy tylko jednego bohatera, wręcz przeciwnie, jesteśmy raz z Babi,
kiedy przyzwoicie siedzi na lekcji w klasie, a raz ze Step’em, kiedy
uczestniczy w nielegalnych wyścigach. To pozwala nam na lepsze poznanie postaci,
ich odmienności, a w szczególności tajemnicy Step’a.
Mówiąc o książce „Trzy metry nad
niebem” nie można nie wspomnieć o hiszpańskim filmie o tym samym tytule. Filmowa
ekranizacja stała się niejako młodzieżowym modłem. Trudno jest znaleźć
nastolatkę, której jest obca historia książkowego Step’a (filmowego Hache) i
Babi. Film jest genialnym odtwórczym obrazem książki, w którym trudno doszukiwać
się minusów i scenariuszowych modernizacji (z wyjątkiem zmiany niektórych imion).
Bohaterowie książkowi, jak i filmowi są wykreowani wręcz idealnie i pomimo
końcowej decyzji Babi, która większości czytelników nie zachwyci, to z sympatii
do tej bohaterki nie możemy choć nie próbować jej usprawiedliwić i zrozumieć.
Ta historia miłosna nie przytłacza,
nie mdli, nie nudzi, a finał zaskakuje i przyprawia o zawał serca, bo
zakończenia w takiej formie nikt się nie
spodziewa. Książkę powinien przeczytać każdy, kto zachwycił się filmem,
bo tak samo jak on przyprawia o minutowy brak oddechu i pozwala się unieść trzy
metry ponad niebo.
„Bo najpierw nie widzisz jej
wcale, a potem zaczynasz widywać co dzień.”
Wpis
gościny napisany przez Izabelę Kącką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz