poniedziałek, 23 marca 2020

Robert Galbraith - Żniwa zła



Czytanie książek to mordęga. Weź tu znajdź gatunek, który odpowiada Ci najbardziej, wciąga na długie godziny i za każdym razem zaskakuje. A dodatkowo w czasie, gdy od rana do wieczora siedzisz w pracy, w szkole i w ogromie swoich codziennych obowiązków. Spełniasz swoje pasje, oglądasz TV, podziwiasz muzea – a może dzieła, które w nich są, przesuwasz kolejny film na Youtube i ciągle Ci mało. Najbardziej brakuje Ci czasu. Na wszystkie te potrzebne Ci w życiu czynności, niczym tlen i snickers kupiony w kiosku na rogu. Czytanie to świętość, łaska która dotyka nielicznych. Przede wszystkim tych, którzy lubią być oszukani przez autora, że wykreowany przez nich świat został stworzony tylko dla nich. Uwielbiam takie oszustwa!

Co zrobić, żeby zmienić swoje życie? Jakby się ktoś zastanawiał – mam odpowiedź. Trzeba być do tego zmuszonym, najlepiej bez ostrzeżenia i brutalnie. I właśnie tak wróciłem do czytania. A nie robiłem tego jakieś 2, może 3 lata – jak widać było to tak mało istotne, że nawet nie pamiętam. To znaczy, naturalnie parę razy zaczynałem, i zaczynałem znów. „Żniwa zła” czytałem na trzy razy. Dochodziłem do 150 stron i dziękuję. Tym razem było inaczej.