wtorek, 12 maja 2015

Cheryl Strayed – Dzika droga. Jak odnalazłam siebie


Uwielbiam przypadki, spokojnie, nie te gramatyczne, bo te po prostu są i być muszą. Przypadki, czyli coś czego się nie planuje, a co nagle pojawia się na horyzoncie i zmienia najbliższe pięć minut lub kilka tygodni. „Dziką drogę” kupiłem jakieś trzy miesiące temu, parędziesiąt kilometrów od najbliższej księgarni i w końcu teraz doczekała się zgłębienia. Jej czytanie rozwlekło się również w czasie. Książka choćby była nudna jak czekanie w aptece po leki, zawsze przekonuje mnie historią na sam koniec. Czy powieść Cheryl Strayed jest nudna? W żadnym wypadku.

„Dzika droga” miała być dla mnie klonem. Klonem innej opowieści o autsajderze marzącym o odosobnieniu i spokoju. Mojej ulubionej książki, której jeszcze nie przeczytałem. Jak ją przeczytam i opiszę, to powiem, która to. Tu jednak mamy doczynienia ze zmaganiami przedstawionym z punktu widzenia kobiety. Czy są inne niż u mężczyzn? Naturalnie, że nie.

Cheryl to 26-latka, żona wspaniałego męża, rozważna siostra, studentka i zaoczna kelnerka, a przede wszystkim córka swojej matki. Matki, którą obdarzyła ogromem miłości i dzięki której jej chybotliwa rodzina nadal była ze sobą zespolona. Śmierć matki była dla niej ciosem. Rozpadł się dotychczasowy świat, a przyszłość nie została w żaden sposób zabezpieczona, ten emocjonalny sposób. Cheryl przez większość życia miała pod górkę. Brak ojca, którego czasami zastępował ojczym, życie w spartańskich warunkach (jak na Amerykę), ciągłe borykanie się z problemami i wrażenie, że tu i teraz wszystko jest na jej barkach. Czuwanie przy umierającej matce i wzmagające przerażenie: jak dam sobie rade, a nawet: najzwyczajniej nie znam innego świata.

Ogólnie sytuacja była dla głównej bohaterki nieciekawa. I tu zaczyna się przygoda. Z pomocą przychodzi ucieczka w dzicz. Odizolowanie się od standardów życia i przeniesienie w warunki, gdzie problemem jest butelka czystej wody, pęcherze na stopach po kilkukilometrowej wędrówce i unikanie niebezpiecznych zwierząt. Cheryl zniszczona brakiem matki i wsparcia rodziny postanawia zmierzyć się ze sobą i odnaleźć swoje miejsce.

W czasie wędrówki, do której poczyniła całkiem porządne przygotowania, ma możliwość bycia tylko ze sobą, ale również poznaje sporą grupę obcych ludzi, którzy świadczą o różnorodności. Cheryl to silna kobieta, wytrwała, raczej pewna siebie, a tylko zagubiona w czymś, czego sama nawet nie określa. Potrzebuje resetu. Oderwania. Kto by nie chciał wyruszyć na kilkutygodniową „wycieczkę”, żeby zmienić swoje myślenie, przewartościować, wyłączyć. A przy okazji spędzić miło czas z nowymi ludźmi, dla których jesteś czystą kartką.

Dlaczego książką stała się bestsellerem? Bo przecież nie ma w niej porywających opisów, mrożących krew w żyłach opowieści czy spektakularnych maślanych oczu. Świat pędzi i często sami stajemy się Strayedami – błądzimy, a książka opowiadająca prawdziwą historię utożsamia nas z tym co przeżywamy na co dzień i tak naprawdę wbrew pozorom nie jest tak łatwo rzucić wszystko i pojechać na wyprawę (w Polsce to byłyby najpewniej Bieszczady) lub sami nie mamy odwagi podjąć decyzji budowania życia od nowa.

Czy aby na pewno warto żyć ze strachem, żalem i gniewem, który po jakimś czasie staje się naszym przyjacielem. Jest tylko i wyłącznie moim strachem, moim żalem i moim gniewem. Zaczynamy je akceptować i lubić. Książka Cheryl Strayed pokazuje czy zmiana jest możliwa i co może się z nią wiązać. Tak naprawdę to nie polecam jej teraz. Lepiej czytać ją na jesień, w sezonie znużenia i depresji.

I na koniec jeszcze jeden ważny aspekt książkowy. Główna bohaterka, zarazem autorka to także (nie)spełniona pisarka. Podczas wyprawy przeczytała trzynaście książek. Nieważne, że poza namiotem szaleje burza, chodzą niedźwiedzie i panuje mróz. Książki można czytać w każdych warunkach. A jakże.

P.S. Krótki cytacik na wesołe podsumowanie: „Nigdy wcześniej nie znajdowałam się tak blisko lamy. Nigdy wcześniej nie byłam nawet daleko od lamy. Miałam tak mało doświadczenia związanego z lamami, że nie mogłam być nawet w stu procentach pewna, że to zwierzę na pewno nią było.”


„To w pustce rodzą się różne rzeczy, tam się zaczynają.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz