Uwielbiam
przypadki, spokojnie, nie te gramatyczne, bo te po prostu są i być muszą.
Przypadki, czyli coś czego się nie planuje, a co nagle pojawia się na
horyzoncie i zmienia najbliższe pięć minut lub kilka tygodni. „Dziką drogę”
kupiłem jakieś trzy miesiące temu, parędziesiąt kilometrów od najbliższej
księgarni i w końcu teraz doczekała się zgłębienia. Jej czytanie rozwlekło się
również w czasie. Książka choćby była nudna jak czekanie w aptece po leki,
zawsze przekonuje mnie historią na sam koniec. Czy powieść Cheryl Strayed jest
nudna? W żadnym wypadku.
„Dzika droga” miała być dla mnie
klonem. Klonem innej opowieści o autsajderze marzącym o odosobnieniu i spokoju.
Mojej ulubionej książki, której jeszcze nie przeczytałem. Jak ją przeczytam i
opiszę, to powiem, która to. Tu jednak mamy doczynienia ze zmaganiami
przedstawionym z punktu widzenia kobiety. Czy są inne niż u mężczyzn?
Naturalnie, że nie.
Cheryl to 26-latka, żona
wspaniałego męża, rozważna siostra, studentka i zaoczna kelnerka, a przede
wszystkim córka swojej matki. Matki, którą obdarzyła ogromem miłości i dzięki
której jej chybotliwa rodzina nadal była ze sobą zespolona. Śmierć matki była
dla niej ciosem. Rozpadł się dotychczasowy świat, a przyszłość nie została w
żaden sposób zabezpieczona, ten emocjonalny sposób. Cheryl przez większość
życia miała pod górkę. Brak ojca, którego czasami zastępował ojczym, życie w spartańskich
warunkach (jak na Amerykę), ciągłe borykanie się z problemami i wrażenie, że tu
i teraz wszystko jest na jej barkach. Czuwanie przy umierającej matce i
wzmagające przerażenie: jak dam sobie rade, a nawet: najzwyczajniej nie znam
innego świata.
Ogólnie sytuacja była dla
głównej bohaterki nieciekawa. I tu zaczyna się przygoda. Z pomocą przychodzi
ucieczka w dzicz. Odizolowanie się od standardów życia i przeniesienie w
warunki, gdzie problemem jest butelka czystej wody, pęcherze na stopach po kilkukilometrowej
wędrówce i unikanie niebezpiecznych zwierząt. Cheryl zniszczona brakiem matki i
wsparcia rodziny postanawia zmierzyć się ze sobą i odnaleźć swoje miejsce.
W czasie wędrówki, do której
poczyniła całkiem porządne przygotowania, ma możliwość bycia tylko ze sobą, ale
również poznaje sporą grupę obcych ludzi, którzy świadczą o różnorodności.
Cheryl to silna kobieta, wytrwała, raczej pewna siebie, a tylko zagubiona w
czymś, czego sama nawet nie określa. Potrzebuje resetu. Oderwania. Kto by nie
chciał wyruszyć na kilkutygodniową „wycieczkę”, żeby zmienić swoje myślenie,
przewartościować, wyłączyć. A przy okazji spędzić miło czas z nowymi ludźmi,
dla których jesteś czystą kartką.
Dlaczego książką stała się
bestsellerem? Bo przecież nie ma w niej porywających opisów, mrożących krew w
żyłach opowieści czy spektakularnych maślanych oczu. Świat pędzi i często sami stajemy
się Strayedami – błądzimy, a książka opowiadająca prawdziwą historię utożsamia
nas z tym co przeżywamy na co dzień i tak naprawdę wbrew pozorom nie jest tak łatwo
rzucić wszystko i pojechać na wyprawę (w Polsce to byłyby najpewniej
Bieszczady) lub sami nie mamy odwagi podjąć decyzji budowania życia od nowa.
Czy aby na pewno warto żyć ze
strachem, żalem i gniewem, który po jakimś czasie staje się naszym
przyjacielem. Jest tylko i wyłącznie moim strachem, moim żalem i moim gniewem. Zaczynamy
je akceptować i lubić. Książka Cheryl Strayed pokazuje czy zmiana jest możliwa
i co może się z nią wiązać. Tak naprawdę to nie polecam jej teraz. Lepiej
czytać ją na jesień, w sezonie znużenia i depresji.
I na koniec jeszcze jeden ważny
aspekt książkowy. Główna bohaterka, zarazem autorka to także (nie)spełniona
pisarka. Podczas wyprawy przeczytała trzynaście książek. Nieważne, że poza
namiotem szaleje burza, chodzą niedźwiedzie i panuje mróz. Książki można czytać
w każdych warunkach. A jakże.
P.S. Krótki cytacik na wesołe
podsumowanie: „Nigdy wcześniej nie znajdowałam się tak blisko lamy. Nigdy
wcześniej nie byłam nawet daleko od lamy. Miałam tak mało doświadczenia
związanego z lamami, że nie mogłam być nawet w stu procentach pewna, że to
zwierzę na pewno nią było.”
„To w
pustce rodzą się różne rzeczy, tam się zaczynają.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz