Ciemniejsza
strona Greya jako tytuł może dawać sporo do myślenia. To znaczy, że będzie on
bardziej mroczny, tajemniczy, a nade wszystko seksualnie perwersyjny?
Oczekiwania najłatwiej jest rozwiewać i mam wrażenie, że książka to zrobiła. Na
czym miałaby polegać owa ciemniejszość? Nie w posuwaniu się w coraz to
dziwniejsze odchyły głównego bohatera, ale zagłębianie się, wręcz powolne wkręcanie
w tajemnice każdej z pięćdziesięciu odcieni jego osobowości. Ale to tylko moje
wrażenie.
Świat Christiana Greya,
człowieka bogatego, władczego i mającego wszelkie atrybuty ideału jest bardzo
absorbujący. Dla wszystkich, co go nie znają. Dla Anastasii Steel priorytetem
jest co innego. Pierwszy raz doświadcza uczuć, które pokazują jej jak życie
może być piękne. Jak można wpływać na drugiego człowieka oraz jaką to niesie ze
sobą moc. I odpowiedzialność. Ana Steel podejmuje, no właśnie co: walkę,
wyzwanie, a może szansę? Nic z tych rzeczy. Otwiera się na coś, co jest tak
naturalne, że czasem bardzo odległe. Dzieli się i uczy, zarówno siebie jak i
Christiana miłości.
W drugiej części trylogii o
Greyu zdarzenia dzieją się bardzo szybko. Dopiero co kochankowie są na wystawie
obrazów przyjaciela Any, potem pływają na jachcie, mierzą się z psychicznie
chorą kobietą, napalonym szefem, a w między czasie pracują, odwiedzają rodzinę,
psychiatrę i dając upust temu, co jest rdzeniem książki. Seksu we wszystkich
spontanicznych, wywołanych pożądaniem miejscach i na pięćdziesiąt greyowskich
sposobów, których uczy się zarówno on, jak i Ana.
Tajemnica powoli się rozwiązuje,
nie jest zaskoczeniem i piorunem z nieba, ale Grey to nie kryminał. Erotyk z
przesłaniem. Tak mi się wydaje, że do tego będzie zmierzać ostatni tom.
Kiedy jeden rozdział
przeczytałem wspólnie z koleżanką wymieniając się strona po stronie (tak, to
jest możliwe), opowieść przestała być tak intymna i bajeczna. Czytanie Greya
mocno uruchamia te rejony mózgu, które są odpowiedzialne za fantazję i
oderwanie od rzeczywistości przenosząc w świat niebezpieczny –
niezrealizowanych marzeń.
Książka mimo swej lubieżności
powoli zaczęła trącić słodkością. Ciepłe komplementy, ukradkowe spojrzenia i
duszące uwielbienie. Brakowało jeszcze różowego jednorożca i mówiącej gwiazdki.
Nie zmieniło to faktu, że
książkę wręcz się pożera. Kolejne 600 stron nieuchronnie przeminęło. I być może
przepastne i powolne opisy erotycznych eskapad przyciągają, by je czytać, ale
chęć poznania, co kto zrobi i jak to się dalej potoczy ZMUSZAJĄ, żeby mimo
uśpienia powiek brnąć dalej. Na szczęście książki nie mają odcinków i
reklam. Więc wystarczy tylko przerzucać strony.
Pozostaje jedna sprawa. Trzeci
tomie przybywaj!
„Kryje
się w nim tak wiele osób: kontroler, prezes, prześladowca, bóg seksu, Pan, a
jednocześnie to chłopiec ze swoimi zabawkami.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz