środa, 27 maja 2015

E. L. James – Pięćdziesiąt twarzy Greya


Żeby rozpocząć opis książki idealnej, a opowieść o Christianie Greyu zapewne nadal okupuje pierwsze miejsce w świadomości milionów czytelników, trzeba przeżywać jedno z dwóch uczuć. Wściekłość, że nie jest się pełnym pożądania miliarderem lub namiętność i bliską ekstazę, którą wywołuje każde następne słowo wplecione w 600 stronicowy tekst. Powieść erotyczna to dzieło intymne, wobec którego najłatwiej wyciągnąć tabliczkę z napisem „Stop! mnie tu nie było”, a w rzeczywistości krzyczeć „chcę więcej, bo ciągle mi mało”.

Szum wobec książki w ogóle mnie nie przekonywał, film przeszedł obojętnie obok kąśliwych i filuternych żartów, a dominacja odległego lecz jakże realnego świata dopadła mnie niespodziewanym susem niewzruszonego przypadku.

Jaki był Grey? Czy aby na pewno zasłużył na miano bestsellera i fenomenu, który namieszał w głowach? Jak najbardziej tak! Już dawno nie czytałem książki (historii), którą wlewa się do gardła niczym piątkowe drinki. Wiesz, że to cię bawi, ciągle nie masz dość, ale zdajesz sobie sprawę, że to trochę nie przystoi. A i tak robisz to dalej i już nie ważne czy ktoś patrzy i jakie będą konsekwencje. Już chyba Anastasia Steel, główna bohaterka była bardziej powściągliwa (w relacji dzielenia się Greyem).

Christian Grey to miliarder, młody bóg, Anastasia Steel jest szarą studentką literatury!?, czyli takim kopciuszkiem, który wciągnięty zostaje na bal bogatego, perwersyjnego, innego życia. Czy to było zderzenie dwóch światów? Nazwałbym to wykroczeniem poza granicę. Ani jedno, ani drugie nie traktowało się nawzajem jak kosmici. Zahaczyły o siebie dwie relacje i te stosunki stają się podstawą do utrzymania zupełnie innych stosunków.

Wiele kobiet ‘zapewne’ marzy o wywiadzie, który później przeradza się w „ostry seks nad przepaścią” jak to ujęto w filmie o wampirach (i nie mam na myśli „Zmierzchu”, który był inspiracją autorki do stworzenia książki). Tylko czy Ana jest szczęśliwa? Czy studentka nudnej literatury na pierwszym miejscu w hierarchii potrzeb stawia rozkosz i wyuzdanie, a może łaknie miłości i może stać się jej nauczycielką? Po odpowiedzi odsyłam do książki.

Strony powieści przelatują nieubłaganie szybko, główna bohaterka zapoznaje czytelnika ze swoimi uwagami, podświadomością i wewnętrzną boginią. Wszystkie te uosobienia ukazują różne twarze Any, będąc jednocześnie zagadką dla oblicz Greya i naturalnie na odwrót.

Bardzo przyjemnie czyta się także korespondencję mailową między kochankami, którzy zwodzą się i podniecają, aż czuć napięcie. A same opisy seksu, to w jaki sposób widzi i przeżywa to Ana, sprawia że można poczuć się jak na seansie erotycznie podkręconego romantyka. Na uwagę zasługuje również kreacja niewielkiej liczby bohaterów. Są to osoby, z którymi ma się największą więź, prawdziwe i  obecne w życiu tu i teraz, mające na coś wpływ.

Początkowy nieokiełznany zachwyt nad idealnością Greya w opisach bohaterki denerwuje, w miarę rozwoju historii, staje się czymś oczywistym, wszelkie określenia typu: szelmowski uśmiech i zapach Christianowy potęgują uczucia i przybliżają zauroczenie, a jedyną zmianą, która między nimi zachodzi to dążenie do rozwiązania zagadki Pana (Greya).

Zakończenie jest oczywiście beznadziejne, czyli takie jakie powinno być. Trzeba sięgnąć po dalszy ciąg, bo historia najzwyczajniej się nie kończy.


„To, co czuję, jest nieopisanie cudowne, dzikie, poniżające i zapierające dech w piersiach.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz