piątek, 24 kwietnia 2015

Po filmie #5 Markus Zusak – Złodziejka książek


Po raz kolejny pochylam się nad bestsellerem, którego nie przeczytam, ale zapoznam się z jego ekranizacją i będę mógł się zaliczyć do elitarnego grona: „też znam tą historię”. Książka Zusaka przetoczyła się kilka miesięcy temu po wszystkich blogach czytelniczych, wywołując donośne „ochy i achy”. Kiedy ostatnio dodałem komentarz pod niezbyt pozytywną recenzją na temat innej książki, wyrażając zdziwienie, że paradoksem jest zabieranie się za powieść, której od początku nie chcę się przeczytać (mianowicie: jednak „coś” ta książka ma) i otrzymałem odpowiedź – „jak każdy bestseller”, zrozumiałem że książki czyta się dla dwóch powodów. Dla historii w nich zawartych i dla samego czytania, cokolwiek by to nie oznaczało.

„Złodziejka książek” to opowieść o Liesel, młodej Niemce wysłanej do rodziny zastępczej, osamotnionej i zagubionej w czasach II wojny światowej. Dziewięcioletnia dziewczynka musi dorastać w nowym otoczeniu, stworzyć rodzinę. Zostaje zmuszona by do obcych ludzi mówić mamo i papo. Na dodatek mierzy się z rówieśnikami, swoim niewykształceniem i rodzącą się miłością do książek. A wszystko to na zmianę z niemiecką propagandą, biciem niewinnych ludzi przez żołnierzy i cyklicznymi wybuchami bomb.

Przez cały film starałem się dopasować wspólny mianownik do opowiadanej historii. Naturalnie, miał być on książką. Wydaje mi się jednak, że był łagodnym dopełnieniem i splotem czegoś o wiele ważniejszego. Dzięki książkom Liesel nawiązuje bliską zażyłość z papą, czyta choremu Maxowi, zaprzyjaźnia się z żoną burmistrza otrzymując dostęp do biblioteki, z której później pożycza – kradnie. Książka staje się również spoiwem zaufania z przyjacielem Rudim.

Czytanie to istna ucieczka do świata wyobraźni, w którym można schronić się przed wojenną zawieruchą, niesprawiedliwością i bezpłciowym pożądaniem dusz przez Śmierć.

Przesłaniem historii Liesel jest nauka przyjaźni, wzajemnego szacunku, przeciwstawienia się złu, ryzykowania życiem i podejmowania decyzji, które wymagają odwagi w trudnych chwilach, o których randze nawet nie zdajemy sobie sprawy.


I jeszcze jednego – zrozumienia śmierci. Największą wartością jest stanowienie samym sobą kogoś, komu można podarować uśmiech. Wtedy, kiedy wszystko inne już zniknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz