niedziela, 22 listopada 2015

Gong Ji-Young – Nasze szczęśliwe czasy


Tym razem literacka nuta skierowała mnie na rynek azjatycki, a dokładniej do koreańskiej autorki, która podobno jest nagradzaną i bardzo dobrą pisarką. Nigdy wcześniej nie czytałem nic z tamtego rejonu świata, dlatego zamarzyłem sobie przenosiny do tak bardzo innej, kulturalnie, obyczajowo i klimatycznie ziemi. Od razu zobaczyłem siebie albo na zielonej prowincji otoczonej plantacjami ryżu lub w nowoczesnym technologicznie i pokrytym szczelnie smogiem dynamicznym mieście. Wyczuwałem inny smak powietrza, szeroką gamę ostrych zapachów i miliony mijających mnie skośnookich mieszkańców. Czy tam właśnie się znalazłem?

Do „Naszych szczęśliwych czasów” podchodziłem kilkukrotnie. Nie tylko ze względu na względny brak czasu lecz również na poziom ciekawości bijący ze słów pani Gong. Nawet nudząc się w samolocie nie mogłem się zmusić do dłuższego czytania niż 20 minut. Czy książka jest nudna? Ciężko to stwierdzić i wcale tak nie powiem. Jest zupełnie inna, wręcz czułem, że napisana przez autora z dalekiego kraju, dla mnie obcego.