poniedziałek, 27 października 2014

James Dashner – Więzień labiryntu


Kupienie tej książki nie było takie proste. Szczęśliwie niedawno miała miejsce adaptacja filmowa, która dała impuls do ponownego promowania papierowej wersji. Zasiadałem do czytania z wielkim nadziejami. Niesamowitą furorę robią bowiem książki opisujące postapokaliptyczne porządki w nowym świecie. „Igrzyska Śmierci”, „Niezgodna”, „Dawca”, „Intruz”, „Enklawa” i wiele innych. Trudno mi zrozumieć ten trend. Czyżby wszyscy oczekiwali na taką rzeczywistość? Mimo wszystko historie opisane w tych książkach, zarówno w „Więźniu labiryntu” wciągają do ostatnich stron, ba kolejnych tomów.

Pierwszą dostrzegalną różnicą w „Więźniu” jest wprowadzenie nowego języka w formie pojedynczych zwrotów używanych przez bohaterów. Takie słowa jak smrodas, njubi czy klump na początku mnie śmieszyły, potem uważałem, że to żart, który za chwilę się skończy. Ale autor ze strony na stronę przyzwyczaja czytelnika do tych określeń (przy okazji stawiając nas na równi z głównych bohaterem Thomasem, któremu też za bardzo to nie odpowiada).

Thomas w niewiadomy sposób trafia do miejsca, którego nie zna, nie wie zresztą nic o sobie, nie ma wspomnień i żadnej pomocy od innych uczestników życia jakie im zafundowano. Rzeczywiście akcja nie nabiera tempa, bo istnieje cały czas na najwyższym poziomie. Przygoda za przygodą, niebezpieczeństwo, rywalizacja i wielka niewiadoma. Ta niewiadoma powoli zaczynała mnie denerwować. Po przeczytaniu 200 stron nadal nic nie wiedziałem i nie zanosiło się, żeby czegokolwiek się dowiedział.

Niestety mam niepokojący wniosek. Zdradzę trochę, że zakończenie książki, na które bardzo liczyłem, może nie tyle co mnie rozczarowało, bo zostało zbudowane w sposób, który poniekąd zmusza mnie do zapoznania się z kolejnym tomem. Z jednej strony nie mogę się oprzeć, żeby znów wpaść w świat Dashnera w drugiej części: „Próby Ognia”, a z drugiej mój głód literatury nie ogranicza się do tej jednej, naprawdę fascynującej opowieści. Książkę gorąco polecam wszystkim fanom science fiction i fantasy, jak i wszelkich trylogii.

Okładka książki typowo filmowa, mroczna z grupką młodych ludzi uciekających z tytułowego labiryntu.


„Trzepot skrzydeł w ciemnym rogu świadomości.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz