Książkę
Gavina Extence’a trzymałem co najmniej dwa razy w rękach zanim dojrzałem do jej
przeczytania. Trochę nachalne polecenia na okładce mówiące o świetności tej
książki działały na mnie odrzucająco, ale kto wygra z marketingiem? Mimo, że
nie do końca chciałem, kupiłem i postanowiłem, że jeśli mi się nie spodoba,
zjadę ją jak tylko się da. Cóż, Ci co pisali pozytywy, nie pomylili się. Muszę
jednak dorzucić swoje małe ale.
Kilka pierwszych rozdziałów było
dla mnie męką. Wprowadzenie w świat Alexa Woodsa, głównego bohatera rozwleka
się w czasie, zarówno czytania jak i samej historii. Nie do końca zrozumiałem
po co autor robi z niego taką ofiarę losu, nieszczęśnika, który dostał nawet
swoje pięć minut, a nawet ich nie wykorzystuje. Splot nieszczęśliwego losu,
dodam że przypadkowego zaprowadza go do osoby, która odmieni jego życie, a
dokładniej mówiąc wpłynie na rozwój intelektualno – emocjonalno - racjonalny.
Książka przeznaczona jest bowiem dla racjonalistów, praktyków, ateistów
wierzących w idee, które można zdrowo wyjaśnić, zachowując wiarę w swoje
zasady. Bo wszechświat rządzi się swoimi prawami. Jedne można kształtować, ale
czy są takie, które są niepodważalne i na ślepo trzeba je przyjmować?
Świat Alexa składa się z wielu
sprzeczności. Poczynając od klasyfikacji zbrodni bycia innym, co w głównej
mierze stawia go w opozycji do wszechświata, po przyjaźnie z osobami, z którymi
normalny nastolatek powinien utrzymywać kontakty w tajemnicy, bądź co więcej
brzydzić się nimi: neurolog z trzema specjalizacjami, astrofizyk z londyńskiego
Imperial College, bibliotekarki, a w końcu starszy, schorowany i lekko
zwariowany pan Peterson. To dzięki niemu poznaje twórczość Kurta Vonneguta,
słucha muzyki klasycznej, organizuje klub czytelniczy. Zaczyna żyć życiem,
którego wcześniej nie miał, które chował w klitce nad sklepem swojej matki.
Książka moim zdaniem nie ma
przekonywać do wartości moralnych w niej przestawionych. Każdy ma prawo i nie każdy musi odbywać daleką
podróż by dokonywać wyborów. Czasem warto się postawić i być kontrą, a nie w
kontrze. Zapraszam do zapoznania się z lekturą, która z każdą stroną wciąga
coraz bardziej.
Wybaczcie, ale rysunek z okładki
przypomina mi kupę, nad którą na dodatek latają ptaki. Świat czasem przypomina
wędrówkę po pozornie zielonym odchodzie.
„Nawet
nieprawdopodobne jest możliwe – i czasem naprawdę się zdarza.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz