wtorek, 7 października 2014

Gavin Extence – Wszechświat kontra Alex Woods


Książkę Gavina Extence’a trzymałem co najmniej dwa razy w rękach zanim dojrzałem do jej przeczytania. Trochę nachalne polecenia na okładce mówiące o świetności tej książki działały na mnie odrzucająco, ale kto wygra z marketingiem? Mimo, że nie do końca chciałem, kupiłem i postanowiłem, że jeśli mi się nie spodoba, zjadę ją jak tylko się da. Cóż, Ci co pisali pozytywy, nie pomylili się. Muszę jednak dorzucić swoje małe ale.

Kilka pierwszych rozdziałów było dla mnie męką. Wprowadzenie w świat Alexa Woodsa, głównego bohatera rozwleka się w czasie, zarówno czytania jak i samej historii. Nie do końca zrozumiałem po co autor robi z niego taką ofiarę losu, nieszczęśnika, który dostał nawet swoje pięć minut, a nawet ich nie wykorzystuje. Splot nieszczęśliwego losu, dodam że przypadkowego zaprowadza go do osoby, która odmieni jego życie, a dokładniej mówiąc wpłynie na rozwój intelektualno – emocjonalno - racjonalny. Książka przeznaczona jest bowiem dla racjonalistów, praktyków, ateistów wierzących w idee, które można zdrowo wyjaśnić, zachowując wiarę w swoje zasady. Bo wszechświat rządzi się swoimi prawami. Jedne można kształtować, ale czy są takie, które są niepodważalne i na ślepo trzeba je przyjmować?

Świat Alexa składa się z wielu sprzeczności. Poczynając od klasyfikacji zbrodni bycia innym, co w głównej mierze stawia go w opozycji do wszechświata, po przyjaźnie z osobami, z którymi normalny nastolatek powinien utrzymywać kontakty w tajemnicy, bądź co więcej brzydzić się nimi: neurolog z trzema specjalizacjami, astrofizyk z londyńskiego Imperial College, bibliotekarki, a w końcu starszy, schorowany i lekko zwariowany pan Peterson. To dzięki niemu poznaje twórczość Kurta Vonneguta, słucha muzyki klasycznej, organizuje klub czytelniczy. Zaczyna żyć życiem, którego wcześniej nie miał, które chował w klitce nad sklepem swojej matki.

Książka moim zdaniem nie ma przekonywać do wartości moralnych w niej przestawionych. Każdy ma prawo i nie każdy musi odbywać daleką podróż by dokonywać wyborów. Czasem warto się postawić i być kontrą, a nie w kontrze. Zapraszam do zapoznania się z lekturą, która z każdą stroną wciąga coraz bardziej.

Wybaczcie, ale rysunek z okładki przypomina mi kupę, nad którą na dodatek latają ptaki. Świat czasem przypomina wędrówkę po pozornie zielonym odchodzie.

„Nawet nieprawdopodobne jest możliwe – i czasem naprawdę się zdarza.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz