Książka
ta przyciągnęła mnie swoją okładką. Zazwyczaj pierwsze, na co zwracam uwagę
przy wyborze książki, to jej okładka. Nie jest to czynnik powodujący, że ją
kupię, ale to tak zwane pierwsze wrażenie. Naturalnie, nie należy oceniać
książki po okładce, podobnie jest z ludźmi, ale miło gdy wydawca o nią zadba.
Po drugie tytuł. Nie miałem zielonego pojęcia co, może oznaczać, opis książki
też za dużo nie mówił. Wspólny sen pięciu osób – w tym musi tkwić tajemnica,
która postanowiłem odkryć.
Odkrywałem, odkrywałem... tak
przez pierwsze sto stron. Początkowy opis...
jest po prostu nudny. Nic się nie dzieje, ot tak zwykła historia dnia codziennego, ale na stu stronach? Dopiero wtedy akcja zaczyna się rozkręcać i... rozkręcić się nie może. Autor stosuje taktykę, której w książkach nie lubię. Miesza losy bohaterów w taki sposób, który nic ich ze sobą nie łączy. Dobra, czytam dalej, pewnie zakończenie wszystko wyjaśni. Nie chcę psuć zabawy tym, co zdecydują się sięgnąć po pozycje tego amerykańskiego pisarza, więc nie zdradzę jaki był koniec. Mogę tylko powiedzieć tyle, że albo ja jestem mało inteligentny, albo autor sam nie wiedział, co ma na myśli. Jego wyobraźnia uleciała dość wysoko. Zapewne książka wymaga głębszego zastanowienia i wczucia się w opisywaną historię. Przyznam szczerze, że nie tego oczekiwałem. Liczyłem na schemat: jest tajemnica – następuje walka bohaterów – rozwiązanie.
jest po prostu nudny. Nic się nie dzieje, ot tak zwykła historia dnia codziennego, ale na stu stronach? Dopiero wtedy akcja zaczyna się rozkręcać i... rozkręcić się nie może. Autor stosuje taktykę, której w książkach nie lubię. Miesza losy bohaterów w taki sposób, który nic ich ze sobą nie łączy. Dobra, czytam dalej, pewnie zakończenie wszystko wyjaśni. Nie chcę psuć zabawy tym, co zdecydują się sięgnąć po pozycje tego amerykańskiego pisarza, więc nie zdradzę jaki był koniec. Mogę tylko powiedzieć tyle, że albo ja jestem mało inteligentny, albo autor sam nie wiedział, co ma na myśli. Jego wyobraźnia uleciała dość wysoko. Zapewne książka wymaga głębszego zastanowienia i wczucia się w opisywaną historię. Przyznam szczerze, że nie tego oczekiwałem. Liczyłem na schemat: jest tajemnica – następuje walka bohaterów – rozwiązanie.
W pozycji Carrolla magia
przeplata się z kosmicznością, czas zatacza dziwne pętle, pojawiają się
nieistniejące postacie, gadające krzesła, rosnące figurki i psy, które zjadają
wijące się czarne stwory. Do końca nie wiadomo, kto tu rządzi, kto zginie, a
kto przeżyje. A przede wszystkim, po co autor wytężał umysł, żeby to wszystko
wymyślić? Nie doszukałem się żadnego pouczającego słowa, ani chociaż mało
ważnych wniosków.
Absurd toczący każdą stronę tej
książki mimo wszystko każe czytać do końca. Nie zrozumiałem nic z całej
historii, na tym polega mistrzowsko stworzony surrealizm. To nie dla mnie.
Polecam i nie polecam zarazem.
Czarna okładka, a na niej
wewnętrzna strona dłoni koloru czerwonego z rozrysowaną mapą. Przekonałem się,
że nie szata zdobi, w tym przypadku książkę.
„Im
człowiek inteligentniejszy, tym bardziej bywa nieszczęśliwy, zarówno z powodów
logicznych, jak i niemających z logiką nic wspólnego.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz