Rok 2015
był pierwszym pełnym rokiem działalności bloga obyksiążka, dlatego warto w
krótkim chociaż słowie przedstawić, co w tym czasie się zadziało. Na szczęście
nie zakładałem sobie żadnych planów czytelniczych dotyczących ilości
przeczytanych książek, bo bardzo by mnie to ograniczało, a jak już na spokojnie
mogę stwierdzić, na pewno bym ich nie zrealizował. Zresztą, czytanie ma być
przyjemnością, a nie zmuszaniem do przyjemności. Wszak za moim ulubionym
powiedzeniem „jak mi się zachce” w minionym roku zachciało mi się tak...
Pojawiło się 28 wpisów, w tym 2
gościnne i 15 o przeczytanych przeze mnie tytułach. Reszta była opisami filmów
lub bieżących wydarzeń. Niestety im bliżej końca roku tym częstotliwość
pojawiania się postów drastycznie zmalała. Niestety dla bloga, stety dla mnie,
gdyż to oznacza, że rzadziej uciekałem w wyimaginowany powieściarski świat.
Oczywiście nasilający się brak czasu oraz dawkowanie tego wolnego, który mi
pozostał nie sprawił, że książki stały mi się czymś obcym. Często coś, co jest
mniej dostępne staje się bardziej pożądane.
W tym roku również, co warte
zauważenia częściej sięgałem po książki polskich autorów. I oczywiście
przekonałem się, że niczym nie odbiegają od nazwisk ze światowego topu.
Tym razem nie stworzę rankingu
najlepszych dla mnie pozycji, natomiast mogę nadmienić o ciut lepszych
dziełach. Bardzo miło wspominam trylogię „Greya” E.L. James, przerażający i
nadziejo - twórczy opis niszczenia samego siebie w „Ocalonym” Andrzeja Sowy, a
z chęcią wróciłbym do wielkiego świata biznesu z „Diablicy z Wall Street” Erin
Duffy lub do rozwiązywania detektywistycznej zagadki, jak w świetnym „Wołaniu
kukułki” Roberta Galbraitha.
Dlatego rok 2016 zaczynam od
kryminałów, a otrzymałem je aż 3.
Rok 2015 z całą stanowczością
zaliczam do udanych i z nową energią podejmuję walkę w 2016!
Książka nie zastąpi życia, ale
miło je ubogaca. Tak więc OBYKSIĄŻKA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz