piątek, 12 lutego 2016

Agatha Christie – Morderstwo w Mezopotamii


Agatha Christie. Przed przystąpieniem do czytania zastanowiłem się przez chwilę czy przed wielkimi nazwiskami należy mieć pokorę. Toż to przecież ona. Wielka pisarka kryminałów i jak podaje internet najlepiej sprzedająca się autorka wszech czasów. Mimo, że to moja pierwsza książka jej twórczości, nie postawiłem sobie szczególnego poziomu, którym chciałem by mnie zaskoczyła. Chociaż, jakoś podświadomie czułem, że będzie o niebo lepsza od mizernej „Wszyscy jesteśmy podejrzani” Chmielewskiej.

Nie zawiodłem się. To czuć od razu. Styl pisania, język którym się posługuje, po prostu lekkość, która sprawia, że każda strona jest niczym mrugnięcie oka. To była czysta przyjemność, którą porównać mogę do łatwości czytania jaką dostarczył np. Harry Potter.

A że nadal pozostaję w klimacie kryminalnym, w powieści Christie otrzymujemy do rozwiązania tajemniczą śmierć żony archeologa prowadzącego wykopaliska w asyryjskim mieście. Od razu zaznaczę, że mylący tytuł (odnośnie Mezopotamii) sprawił, że oczekiwałem historii w czasach prehistorycznych. Wyobrażałem sobie odległe wspaniałe miasto, faraona i intrygę na wysokim szczeblu. Dostałem czasy współczesne (w miarę współczesne, bo książka została wydana w 1936r.), amerykańską ekspedycję złożoną z naukowców i specjalistów tego trudnego fachu. Bez trudu przeniosłem się w gorący, oblepiony piaskiem klimat.

Podobnie jak w skrytykowanej historii Chmielewskiej, Christie kreuje kilkunastu bohaterów, osadzając ich w zamkniętym planie. Budynki ekspedycji skrywają tajemnicę, bo o popełnione morderstwo oskarżeni zostają wszyscy członkowie. Każdy ma motyw i każdy miał sposobność zbrodni. Dodatkowo w grę wchodzi tajemniczy pierwszy mąż ofiary, który uznany za zmarłego, nie wszystkich o tym przekonuje.

Narratorem opowieści staje się pielęgniarka przysłana do opieki nad żoną archeologa. Stanowić ma obiektywne spojrzenie na sprawę, a jak się później okazuje, pomoc w rozwiązaniu zagadki dla idealnego detektywa – Herkulesa Poirota. Czy to nie dziwne? Wszyscy wielcy detektywi zawsze są nieomylni i bez trudu rozwiązują wszelkie tajemnice – zazwyczaj znając mordercę już na samym początku sprawy.

Ale tak jest chyba ciekawiej. Herkules Poirot zbiera informację, wiąże je ze sobą i w ten sposób dochodzi do meritum. Przy okazji rozbija każdego na czynniki pierwsze, odczytuje ludzi nie popełniając żadnego błędu.

To jest naprawdę dobry kryminał. Wielokrotnie w czasie czytania zmieniałem mój typ zabójcy, bo każdy, kogo podejrzewałem idealnie pasował. Wreszcie koniec powieści będący długim monologiem detektywa objaśniającym po kolei, jakie były pojedyncze kroki zbrodni i tak pozostawiają nazwisko mordercy do ostatniej strony. Wszelkie tajemnice zostają wyjaśnione. I oto przecież chodziło.

Czytałem i czytałem, bo musiałem dobrnąć do zakończenia. A o to w czytaniu chodzi najbardziej.


„Dwoje ludzi zupełnie odwrotnie ocenia to, co widzi.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz